niedziela, 17 lipca 2016

Rozdział 9. Chodząca z Duchami

Ohayo,
jestem w terminie, jeszcze jest niedziela. Uff, a już się bałam, że nie zdążę, naprawdę. Na całe szczęście udało się.
Miłego czytania. :)

~*~

    Ayame nie rozumiała, dlaczego kobieta nazwała ją Chodzącą z Duchami. Pierwszy raz w życiu słyszała tę nazwę.
    - Słucham? Kto to jest? - zapytała, wpatrując się w kobietę.
    - Wejdźcie - odparła, zapraszając ich do środka. - Lepiej nie mówić o tym na zewnątrz. To niebezpieczne, teraz gdy... - przerwała, zamykając szczelnie drzwi za gośćmi. - Jest zbyt wiele niepożądanych osób, które mogą usłyszeć coś, czego nie powinny.
    - Rozumiem - mruknął Hao, rozglądając się po korytarzu.
    Pomieszczenie było skromne, a jedynym wystrojem był obraz z kwiatami i mała komoda z lustrem. Na owej komodzie stała mała, czarna figurka kruka - opiekuna klanu.
    Kobieta poprowadziła gości do salonu i kazała im usiąść na fotelach i pufach w odcieniu czerwieni, po czym zniknęła za drzwiami obok, zapewne prowadzącymi do kuchni. Po kilku minutach wróciła z tacą, na której stało cztery kubki z parującą herbatą i cukiernica.
    Tsume bacznie przyglądał się kobiecie, a gdy uznał, że nie stanowi zagrożenia, położył pysk na wyciągniętych przed siebie łapach.
    - Nazywam się Nastalia - oznajmiła, siadając w jednym z foteli.
    - Miło nam. Jestem Ayame Ashigaka, a to Nichrom i Hao. - Tsume trącił ją nosem. - A to jest Tsume, mój najwierniejszy przyjaciel.
    - Wiem, kim jesteście. Ale wy chyba wiele o sobie nie wiecie - odrzekła tajemniczo, słodząc herbatę.
    - Niezwykłe - mruknął Hao. - Mogłaby nam pani...
    - Mów mi po imieniu.
    - W takim razie, czy mogłabyś nam powiedzieć, kim jest Chodzący z Duchami?
    - Oczywiście. Chodzący z duchami to taka osoba, która może przemieścić swoje trzy dusze do innego ciała bądź rośliny. Duszę Klanu, Imienia i Świata - dodała, widząc, że Ayame chciała się jej o to zapytać. - Taką osobę wybiera Duch Świata, gdy uzna, że jest taka potrzeba. Od czasu, gry Torak dokonał tych wielkich rzeczy, Duch Świata nie wybrał Chodzącego z Duchami. Jednak teraz... Teraz, kiedy podczas ostatniego zgromadzenia klanów, ktoś powiedział o tym, że gdzieś wśród nas jest słuchająca, zaczęłam się zastanawiać, czy jesteśmy bezpieczni. Ostatnio dzieją się dziwne rzeczy...
    - Jakie? - zapytała Ashigaka.
    - Duch Świata nie kontaktuje się z żadnym z klanów. Nie pojawia się w głębokim lesie. Klany są zaniepokojone i zapewne poruszą ten temat na zgromadzeniu za dwa tygodnie.
    - Zgromadzeniu? To takie spotkanie klanowe, tak?
    - Tak, drogie dziecko - odpowiedziała Nastalia, uśmiechając się delikatnie do Ayame. - Co wiosnę odbywa się jedno zgromadzenie. Twoja rodzina jest tam zawsze, jednak nigdy nie widziałam tam ciebie.
    W Ayame zaczęła wzbierać gorycz i nienawiść. Miała kolejny powód, a raczej kilka, do wrogiego nastawienia. Rodzina okłamywała ją. I to jeszcze jak! Zatajała przed nią istnienie klanów, wszystkie zgromadzenia i wydarzenia z przeszłości. Zacisnęła ręce na poręczach fotela. Po jej policzkach spłynęły łzy.
    - Uraziłam cię? - zapytała zaniepokojona kobieta.
    - Nie - szepnęła. - Wszystko w porządku. W miarę. My już pójdziemy.
    Ayame szybko odarła łzy i wstała z fotela, a za nią reszta.
    - Poczekaj. Mam coś dla ciebie. - Zniknęła w pokoju obok. Gdy wróciła, w rękach trzymała średniej wielkości pudełko, które podała dziewczynie. - Gdy będzie ci źle, zajrzyj do niego. Kiedy będziesz potrzebować pomocy, zdaj się na zawartość pudełka. Nawet jeśli będziesz musiała się bronić, zawartość ci pomoże. Jest tam parę rzeczy, o których wiele osób nie ma pojęcia i myśli, że zaginęły. Dbaj o nie.
    - Dziękuję - szepnęła Ayame. Była wdzięczna Nastalii. Nawet się nie znały, a ona już tyle dla niej zrobiła. Więcej niż rodzina.
    - Nie ma za co - odparła kobieta. - Tym razem zgromadzenie klanów jest za dwa tygodnie, chociaż zawsze było w dniu równonocy wiosennej, ale źle się dzieje. Nikt nie chce zwlekać. Klany zbiorą się w Alpach, przy niezamieszkanej części szczytu Góry Ducha Świata, obecnie Matterhorn* .
    - Będę tam. Możesz się mnie spodziewać. I zapewne dopiero tam spotkam rodzinę - powiedziała szarooka i razem z Tsume, Hao i Nichromem skierowała się w stronę wyjścia. Nastalia odprowadziła ich do progu, po czym pożegnali się.

    Ayame siedziała na łóżku w hotelu. Hao, mimo tego że wolał siedzieć na łonie natury, został przebłagany przez wszystkich, a raczej szarooką, żeby zatrzymać się na jedną noc w hotelu. Następnego dnia mieli wyjechać do Ameryki Południowej, do Peru. Wszyscy musieli być wypoczęci, ponieważ o świcie mieli zjeść szybkie śniadanie i wyruszyć. Czekała ich długa droga przez Ocean Atlantycki.
    Tyle już wiedziała, a jeszcze więcej było przed nią. Chciała dowiedzieć się czegoś na temat klanów. Żałowała, że rodzina niczego jej nie powiedziała. Obca kobieta zrobiła dla niej więcej niż najbliżsi. Bolało ją to bardziej niż wszystko inne kiedykolwiek.
    Spojrzała na pudełko, stojące na szafce. Jeszcze nie zaglądała do niego. Sięgnęła po nie i położyła obok siebie. Odwiązała purpurową tasiemkę i odkryła wieczko. W środku był nóż z błękitnego łupka i rączką z rogu jelenia. Wyglądał na bardzo stary, ale skoro czekał tyle u Nastali, to jego lata świetności jeszcze nie minęły. Wzięła nóż w dłonie. Rączka nie była chropowata tak jak zazwyczaj róg jelenia, a błękitne ostrze z łupka miało gładką powierzchnię. Pachniał metalicznym zapachem krwi, którą nieraz był naznaczony. Odłożyła nóż na bok. Z pudełka wyciągnęła róg, także wykonany z poroża jelenia. W środku była czerwona glinka, pachnąca ochrą oraz korzeń. Ayame nie miała pojęcia do czego miał służyć. Prawdopodobnie w celach leczniczych. Kolejnymi rzeczami były dwie figurki wykonane z kamienia. Jedna przedstawiała Wilka, a druga Kruka. Ostatnią rzeczą znajdującą się w pudełku były kosmyki czarnych, szarych i rudych włosów. Obok leżała karteczka. Ayame sięgnęła po nią. Była prawie nienaruszona, zapisana delikatnym pismem. Zaczęła czytać.
    Ayame, jeśli to czytasz , to znaczy, że byłaś u Nastalii. Dała ci coś bardzo ważnego, o co musisz dbać. Te rzeczy zostały przekazywane z pokolenia na pokolenia od czasów Toraka. Wszystkie to, co widzisz w pudełku, należało do Toraka. Zawsze miał przy sobie róg z lekami od matki, nóż od ojca, figurki od przyjaciela - Ciemnego, oraz kosmyki włosów Renn i sierści Wilka.
    Tak samo jak Torak jesteś Chodzącą z Duchami (Słuchającą oraz Wędrującym Duchem). W twoich rękach leży los wszystkich ludzi. I tych żyjących w klanach, i tych bez klanów. Rzeczy, które Ci przekazuję, będą Ci potrzebne. Nóż - do walki. Róg z lekami do leczenia. Kosmyki włosów Renn i Toraka oraz sierść Wilka do rytuałów. Figurki - wsparcie duchowe przodków. Jestem pewna, że dasz sobie radę z przeciwnościami losu.
Durrain.

    Ayame złożyła karteczkę. Przez chwile wpatrywała się w przedmioty leżące obok. Od niej zależała przyszłość. Ona musiała stawić czoło przeciwnościom. Tylko ona.
    Dziękuję ci, Durrain. Kimkolwiek jesteś... Nie zawiodę nikogo, obiecuję. Bez względu na to, co mnie czeka.
    Zanim zasnęła, zastanawiała się nad tym, czego mogłaby się jeszcze dowiedzieć. To, co już wiedziała przerosło jej najśmielsze oczekiwania.

    O świcie rozległo się pukanie do pokoju. Ayame przeciągnęła się leniwie i poszła otworzyć. W drzwiach stał Hao z rozpiętą koszulą.
    - Witam - powiedział. - Czy nasza Chodząca z Duchami się wyspała?
    - Tak. I nie używaj tego zwrotu. Poza tym, dlaczego postanowiłeś mnie zgorszyć tym widokiem? - Pokazała palcem na odkrytą klatkę piersiową szamana.
    - Oczywiście, już nie będę - odparł z uśmiechem. Ostatnimi czasy lubił się drażnić z Ayame tak samo jak ona z nim. - Jak się przebierzesz, to zejdź do baru na dół. Poza tym odpowiadając na twoje pytanie, wiem, że ci się podoba.
    - Jesteś niemożliwy - mruknęła, zamykając drzwi.
    Wyciągnęła ze swojego małego bagażu jeansowe spodenki i bluzkę na krótki rękaw. W Peru aktualnie było nieco chłodniej niż w Europie, ale w Iquitos, do którego się wybierali, zawsze występowały upały bez względu na porę roku. Miasto było położone nad rzeką Amazonką, a jedynym transportem, dzięki któremu można się tam dostać, to droga wodna lub lotnicza.
    Wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Dokłądnie przekręciła zamek, po czym odniosła kluczyk do recepcji. Na jednym ramieniu miała zarzucony plecak, w którym znajdowały się jej najpotrzebniejsze rzeczy. Skierowała się do baru otwartego przez całą dobę. Przy stolikach siedzieli uczniowie Asakury. Zauważyła miejsce pomiędzy Hao i Nichromem, rozmawiającymi o czymś przyciszonym głosem. Ruszyła w tamtą stronę. Wszyscy jedli kanapki i pili gorącą herbatę. Gdy usiadła, Hao podsunął jej kubek z parującym napojem. Uśmiechnęła się w geście podziękowania i upiła łyk. Czuła, że nie jest głodna, więc postanowiła zadowolić się jedynie herbatą. Nie powinna wyruszać w podróż z pustym żołądkiem, jednak nie odczuwała potrzeby spożycia posiłku. Miała ochotę zobaczyć się z Tsume, który nie mógł wejść do hotelu. Ayame powiedziała mu, żeby się nie oddalał i czekał do świtu. Wiedziała, że wilk posłucha. Zawsze się słuchał. Tym razem nie mogło być inaczej.
    Skończyła pić herbatę. Wstała od stołu i wyszła z baru. Hao nie zatrzymywał jej, nawet nie mógł tego zrobić. Ayame za bardzo stęskniła się za wilkiem, z którym nigdy się nie rozstawała. Asakura o tym wiedział i szanował decyzje szarookiej. W większości jej planów zgadzał się z nią. Najbardziej intrygowało go to, że była neutralna w związku z niektórymi rzeczami. Kochała naturę, ale nie żywiła nienawiści do ludzi, którzy niszczyli Ziemię. Uważała, że to nie ludzie są źli, a luksus i dobra materialne, dające rasie ludzkiej wielkie możliwości. Jej zdaniem człowiek potrafił się zmienić, jednak nie każdy pragnął wyrzec się czegoś, do czego przywykł. Są ludzie dobrzy i źli, którzy zbłądzli. Asakura wiedział, że w tym, co mówi Ayame jest sporo prawdy. Miała nawet na to dowody. Pozostałości dawnych plemion indiańskich, takich jak Inkowie, wyrzekli się wygód stworzonych przez człowieka.
    Dwa metry od hotelu Ayame dostrzegła w krzakach parę bursztynowych ślepi. Tsume, gdy tylko ją zobaczył, wybiegł na przywitanie, skacząc na dziewczynę. Był wschód słońca, czyli około szóstej rano, i większość ludzi nadal spała. To pozwalało wilkowi spacerować po placu przed hotelem.
    Za chwilę Hao wyjdzie z resztą i będą mogli wyruszyc w dalszą drogę.

    W tym samym czasie w Tokio na lotnisku zebrała się spora grupka ludzi. Rozmawiali między sobą.
    - Mam nadzieję, że te twoje rodzinne samoloty działają jak trzeba i tym razem nie zaliczymy bliskiego spotkania z ziemią albo oceanem - powiedział Horokeu.
    - Wtedy to był sabotaż, kiedy to do ciebie dotrze, Ośla Łąko? - warknął Ren. - Poza tym jak nie chcesz, to nie musisz lecieć.
    - Skąd pomysł, że nie chcę? Nie mógłbym przegapić tylu przeżyć! - zawołał oburzony Usui. Ren był jednym z jego najlepszych przyjaciół, ale zbyt często go wkurzał.
    - Skoro wszyscy zdecydowani to może w końcu wsiądziemy do tego samolotu, co? - zapytała Anna. - Jakby nie było, to ty, Ren, byłeś pierwszy do przyłączenia się do poszukiwań Hao, więc łaskawie wsiadaj!
    - Złość piękności szkodzi, pani Anno - Ryu podrzucił Annie szczerą radę, którą blondynka przyjęła spokojnie.
    Ren posłuchał Anny i wsiadł do samolotu, służąc innym za przykład. Reszta weszła za nim, zajmując miejsca. Wszyscy czuli się szczęśliwi, że mogą się wyrwać monotonii, która ich otaczała. Brakowało im wrażeń, walk i przygód, a gdy nadarzyła się okazja do wyjazdu, wszyscy byli chętni.
    Yoh czuł że powinien powiedzieć rodzinie, a przede wszystkim mamie, o wyjeździe. Miał nadzieję, że nie będą chcieli złożyć mu wizyty w Tokio podczas jego nieobecności. Byłoby to kłopotliwe, gdyby go nie zastali, ale raczej nie miał się czym martwić. Asakurowie nie za często bywali w Tokio.
    - Lyserg, możesz zlokalizować Hao? - zapytała Anna.
    - Tak - odparł zielonowłosy.
    Rozłożył mapę świata na podłodze w samolocie i zaczął szukać energii szamańskiej długowłosego Asakury. Wiedział, że będzie ona najsilniejsza spośród wszystkich innych. Zawsze w ten sposób namierzał Hao, gdy chciał się na nim zemścić. Teraz sytuacja uległa zmianie.
    - Paniczu Tao, dokąd mam lecieć? - odezwał się głos pilota z głośnika.
    - Lyserg - powiedział zniecierpliwiony Ren, oczekując na decyzję Diethela.
    - Zmierza w stronę Peru. Aktualnie znajduje się u wybrzeży Ameryki Południowej.
    Ren kiwną głową i poszedł do kabiny pilota, żeby przekazać mu przybliżony cel lotu. Mężczyzna w kabinie miał być przygotowany na ewentualne zmiany kursu.

    Przez większość podróży Yoh siedział cicho, praktycznie się nie odzywając. Gdy ktoś się o coś pytał, odpowiadał z uśmiechem, żeby nie martwić przyjaciół. Hao nie chciał, żeby Yoh leciał z nim, co przygnębiało trochę młodego Asakurę. Miał nadzieję, że bliźniak przyjmie go dobrze, a nawet jeśli nie, to raczej już go nie odeśle, gdy stanie naprzeciwko niego, prawda?

***

*Matterhorn (wł. Monte Cervino, fr. Mont Cervin) – szczyt położony w Alpach Zachodnich sięgający wysokości 4478 metrów. Matterhorn jest szóstym pod względem wysokości samodzielnym szczytem alpejskim. Góra symbol, jeden z najbardziej znanych szczytów świata. Jego skalno-lodowa piramida samotnie wznosi się wśród firnowych pól lodowych Alp Penińskich. Jeden z najpóźniej zdobytych szczytów alpejskich, głównie ze względu na odstraszający wygląd. (Więcej na: http://pl.wikipedia.org/wiki/Matterhorn) Dałam ten szczyt, ponieważ najbardziej odzwierciedlał Górę Ducha Świata z serii książek Kroniki Pradawnego Mroku. Chodziło mi też, żeby góra była dość trudna do górskich wspinaczek, a Matterhorn właśnie taka jest. Zmienność pogody i lawiny mają być odzwierciedleniem trudnego dostępu do szczytu i symbolizować gniew Ducha Świata.

~*~

Długością nie powala, ale chociaż jestem zadowolona z treści. ^^
Następny rozdział za tydzień. Postaram się wcześniej niż dziś, ale niczego nie obiecuję.
Czekam na opinie. :)
Do następnego! ^^

5 komentarzy:

  1. Jestem tu o 2 w nocy po przeczytaniu całego w bloga (zajebisty) Pan M
    Ps. Dałbym więcej momentów Hao z Ayame Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Dotarłam :) Chodząca z Duchami... brzmi nieźle :D Aczkolwiek nie do końca rozumiem z tymi trzema duszami ^^ Liczę w przyszłości na głębsze wyjaśnienie :) I ciekawa zawartość pudełka :) dosyć stare te przedmioty ale wydają się być dobrze zakonserwowane :) Te włosy mnie trochę przeraziły w szczególności że będą potrzebne do jakiś rytuałów ^^ ale mam nadzieje że nie jakieś dziwne obrządki :P Hao w hotelu? nieźle jakim cudem go przekonali :P I ta wycieczka do Peru w ogóle połowę świata zwiedzą... zazdroszczę!!! Poza tym braciszek dołączy :D Ciekawa jestem tego spotkania, a dokładnie tego jak masz go zamiar zaprezentować :P Po raz kolejny Hao będzie oziębły czy też może coś innego się stanie :D
    Pozdrawiam Aomori

    OdpowiedzUsuń
  3. Chodząca z Duchami to bardzo ładny zwrot. Pasuje mi do Ayame. Tym bardziej, że ma ona szare oczy... Jakieś moje spaczenie, ale jasny kolor oczu zawsze kojarzył mi się z medium i osobami wrażliwymi na aktywność paranormalną :P
    Dobra, przyjmuję zakłady, kiedy samolot linii Air Tao postanowi poddać się sabotażowi :D
    Mam nadzieję na więcej scenek Ayame i Hao w codziennej sielance :D Oni są słodcy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Okey, to spotkanie było trochę dziwne i średnio sensowne - no po co, skoro nie pogadali za bardzo ani nic? Jakaś tam drobna informacja, której wcześniej nawet nie podejrzewali, ale Ayame, rządna wiedzy, chyba mogła ją w końcu uzyskać. Po co w końcu szukali tej kobitki? Zresztą - che się czegoś dowiedzieć o klanach, ale jak ma okazję to nie pyta. Haoś też by nie protestował z przedłużaniem rozmowy, zdaje się, że sam jest zainteresowany...

    Och, myślę, że Yoh może się zdziwić. Haoś bardzo chętnie go odeśle, jeśli uzna, że tak będzie lepiej xD A jeśli nie zdarzy się cud, to uzna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wprawdzie wciąż jeszcze zostało kilka tajemnic i niedopowiedzeń, ale przynajmniej w końcu się czegoś dowiedzieliśmy. Tak, Hao, ty byłeś raczej bezużyteczny.xD
    Wygląda na to, że na barkach Ayame spoczywa więcej, niż śmiała przypuszczać. I pewnie czeka ją w związku z tym wiele niebezpieczeństw. Niech się więc nie dziwi, że rodzina to przed nią ukrywała, myśleli że w ten sposób ochronią ją przed tymi niebezpieczeństwami.
    No okej, w tym jednym muszę przyznać Hao rację - trudno nie podziwiać jego przystojnego ciałka.xD
    I miło, że dostrzega słuszność w poglądach Ayame. Mam nadzieję, że zmotywuje go to do tego, by zweryfikował słuszność własnych.
    Haha tylko ci wariaci mogą podchodzić z takim entuzjazmem do poszukiwań kolesia, który próbował ich zabić.xD Ale czego się nie robi dla kumpla i dla przygody. Po prostu uwielbiam ich za to.:D
    A niech tylko Hao spróbuje odesłać Yoh z kwitkiem... Już dawno przekroczył limit wybryków, które mogę mu puścić płazem, więc teraz... Serio, szczerze życzę mu rozsądku. Kopniak od Ayame na rozsądniejsze myślenie mile widziany.xD
    Dobra, jeszcze dwa rozdziały~~!

    OdpowiedzUsuń